Cześć kochani! Dzisiaj parę słów o moim ostatnim włóczkowym pechu … Zaczęło się od tej ślicznej szarej włóczki Jasmin, którą widzicie na zdjęciu – moja mama zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia, ale jako osoba rozsądna, stwierdziła, że w domu i tak jest nadmiar włóczek, więc Jasmin musi pozostać w sferach marzeń. Ja zaś – jako osoba kompletnie nierozsądna i dostająca dziwnego zamroczenia i amoku w pasmanterii, pobiegłam i natychmiast 4 dostępne moteczki jej kupiłam.
Mama zamarzyła sobie czapkę i szalik z Jasmin – włóczka dzięki włoskom obłędnie skrzy się w promieniach słońca – ale 4 motki – trochę mało … więc wróciłam do pasmanterii po więcej i co się okazało?! Ten kolor został wycofany z produkcji i już go więcej nie będzie !!!
Dokupiłam więc inny kolor i w rezultacie powstał komplecik w paseczki.
Teraz druga włóczka – ta wiosenna zieleń z prawej na fotce – mój kochany Gucio. Ile ja już rzeczy z niego robiłam. Ponieważ zakochałam się w mamy czapce, poprosiłam, aby zrobiła mi identyczną, ale w wiosennych kolorach – taki komplet na czas , gdy zima zacznie odchodzić, ale jeszcze będzie chłodno. Ostatni motek Gucia, więc stwierdziłam – trzeba domówić. Wchodzę na internet i co?! Nie ma!!! Nie ma nigdzie zielonego Gucia!
Aż mi się płakać chciało… w rezultacie zamówiłam najbardziej podobną do Gucia włóczkę, jaką znalazłam … czy tylko ja mam takiego pecha?? Teraz aż się boję zaczynać kolejną robótkę, bo zaraz też się okaże, że mam za mało kłębków na projekt, a dokupić już nie idzie …
Jak pech, to pech …
Bo jak to mówią: jedna bieda to za mało, więc zawsze chodzą parami. Mam nadzieję, że pech już od Ciebie sobie pójdzie 🙂
😀 Też mam taką nadzieję 😀
Ech no to rzeczywiście peszek jakiś… ale skąd ja to znam… Mam nadzieję, że Gucio się kiedyś jeszcze pojawi 😛
też mam taką nadzieję, bo lubią Gucia, a już w szczególności ten zieloniutki kolorek …
Nieszczęścia zawsze chodzą parami:) Pamiętam jak robiłam swoje pierwsze poszewki i mam ganiała po całej Częstochowie żeby kupić mi motki włóczki, która już była wycofana:) Ale udało się:)
heh, czyli nie tylko ja tak mam 😉
Myślę, że znalazło by się więcej takich przypadków:)