Więc jest zima … jest szaro, buro, zimno, śniegu ani ciut ciut. Człowiek jakiś taki zniechęcony od rana, patrzy się w to okno i w sumie, to tylko mu się spać chce, nic innego. W końcu jednak ubiera się – co samo w sobie jest czynnością długą i męczącą, bo trzeba nałożyć na siebie kilka warstw odzieży, kurtkę, czapkę, znaleźć rękawiczki, które zawsze leżą nie tam gdzie się je zostawiło ostatnim razem. Następnie wyrwać szalik z pyska psa, który w dzikim ferworze – jak widać jemu zima nie przeszkadza – porwał go i gania po całym domu zadowolony, jakby gwiazdkę z nieba dostał. Otrzepać szalik, owinąć szyję, schylić się po torbę, wstać z ziemi – bo pies myślał, że chcemy się bawić i skoczył na nas znienacka …i w końcu wyjść na dwór…
I tak człowiek wędruje szarymi ulicami, czasem uśmiechnie się przelotnie do znajomej twarzy mijanej z naprzeciwka, ale głównie idzie przed siebie, brnie pod wiatr, bez celu …
i tu swój nos wtyka przeznaczenie, bo nagle człowiek staje sobie przed pasmanterią, nieśmiało zerka na witrynę, wzdycha, a potem podejmuje szybką decyzję i wchodzi do środka … a tam, wita go feeria barw!
I nie wiadomo na co patrzeć najpierw, co macać, dotykać, głaskać. Humor z sekundy na sekundę coraz lepszy. Człowiek zaczyna się uśmiechać – co wygląda nieco głupkowato – do trzymanego w ręku motka, potem bierze inny kłębek, przytula go głaszcze i coś mruczy pod nosem … Sięga po następny kłębek, a potem jeszcze wspina się na palce, by zdjąć cudo z najwyższej półki. Zanim podbiegnie sprzedawczyni z propozycją pomocy, człowiek jest już na kolanach i grzebie w stosie włóczek ułożonych w regale najniżej. Tam coś jest, coś człowieka woła …
Sprzedawczyni po cichu odchodzi z pełnym zrozumienia błyskiem w oczach…
Po chwili kasa i można wracać do domu z siatką pełną kolorów, z torbą eksplodującą wręcz tęczą barw. I człowiek ma wrażenie, że świat się zmienił, że kłębki promieniują kolorowym światłem, ludzie się uśmiechają i nawet wiatr wieje inaczej.
W domu można wreszcie wszystko spokojnie wypakować, ułożyć na stole, usiąść, przyjrzeć się i westchnąć ze szczęścia – jest cudownie!
Ps. Ten człowiek, to ja 🙂 A na zdjęciach widzicie moje dzisiejsze zakupy (włóczka Mimoza). Szykuje się nowy projekt!
Och Ania, Ty to jednak szalona jesteś 🙂 pozytywnie szalona i rozweselasz nas kolorami włóczek, już nawet trochę cieplej mi się od patrzenia na nie zrobiło 😉
Agatka, i oto chodzi! Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A niteczki na prawdę działają na mnie barrrdzo pobudzająco 😉
No, no! Takimi kolorami i zakupami to można odpędzić największą depresję 🙂
Widzę, że mnie rozumiesz 😉 U mnie dzisiaj cały dzień pada, więc umościłam się na łóżku, obłożyłam motkami i dziergam. I jest super! 😛