Niestety, dopadło mnie choróbsko 🙁 Dopadło i zwaliło z nóg – dosłownie… Gorączka, katar, gardło, ból głowy – wszystko na raz. Leżę więc w łóżku i przez ostatnie dni nawet o dzierganiu nie miałam siły pomyśleć. Dzisiaj jednak, jakby nieco lepiej. Po porannej puli leków popitej dla osłody pyszną kawusią wyjrzałam jednym okiem za okno i oślepiło mnie słońce – a jak jest słońce, to żeby nie wiem co, zawsze mi trochę lepiej 🙂
Ułożyłam więc poduchy w łóżku wysoko, postawiłam w zasięgu jednej ręku pudełko z chusteczkami, a drugiej kubek z gorącą herbatą i sięgnęłam po moją ramę z haftem. Szło opornie, nie powiem. Musiałam milion razy przerywać hafcenie albo dmuchaniem nosa, albo braniem leków, ale krzyżyk do krzyżyka i mogę się już pochwalić pierwszy kawałeczkiem haftu.
Od razu zrobiłam backstitche – nie wiem czy dobrze, bo gdzieś czytałam, że robi się je na końcu całego haftu … ale dzięki nim kwiatek i liście nabrały odpowiedniego wyglądu 🙂 Jeszcze sporo pracy przede mną, ale mam nadzieję, że wraz z powrotem do zdrowia postępy będą większe 🙂
Wspaniały obrazek wybrałaś sobie do haftowania. Już trochę masz zrobione. Trzymam kciuki za zrealizowanie planów.
Pani Aniu – serdeczne życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Pani praca hafciarska zapowiada się wspaniale! Życzę powodzenia i radości z realizacji planów.
Zdrówka życzę!
Widziałam u niektórych dziewczyn, że też robią backstiche
„od ręki” to chyba nie ma znaczenia:) a hafcik piękny! pozdrawiam:)