Cześć kochani! Ostatnio u mnie trochę ciszej, ale dzieje się sporo. Przede wszystkim muszę się Wam dzisiaj pochwalić, że zaczęłam spełniać swoje postanowienia noworoczne, a właściwie realizuję powolutku swoje wielkie marzenie – otóż zaczęłam uczyć się robienia na drutach.
Mój pierwszy projekt jest dosyć ambitny, albowiem powstaje narzuta na mój ukochany fotel pod lampą, na którym spędzam długie godziny z szydełkiem lub igłą w ręku. Narzuta będzie więc pokaźnych rozmiarów i na zdjęciu widzicie jej początki. Dziergałam wtedy jeszcze na drutach bez żyłki, ale robótka zaczęła robić się tak ciężka, że w tej chwili jadę już na żyłce. Wszystko to dla mnie kompletne nowości i jestem strasznie podekscytowana.
Najpierw korzystałam z aluminiowych drutów, teraz przesiadłam się na bambusowe 4,5 ze stalową linką – są cudowne! Leciutkie, cichutkie i bardzo wygodne. Chociaż na aluminiowych też mi się łatwo dziergało. Ponieważ miałam spory zapas Puchatka w domu – już nawet nie pamiętam za bardzo, na co go tyle nakupiłam, postanowiłam go wykorzystać. Najwięcej mam mięty – dlatego pasy miętowe są najszersze, a między nimi paski zielone, pomarańczowe i kremowe.
Robi się cudownie, oczka na razie spadły mi tylko raz, ale z ratunkiem pospieszyła mi mama 😉 Ćwiczę oczka prawe – które już całkiem równo mi wychodzą. Przy okazji dowiedziałam się, że na początku robiłam na drutach „po heretycku” – słyszałyście taką nazwę? Ja spotkałam się z nią po raz pierwszy, a jest to po prostu nieco inne przerabianie oczek prawych … Teraz już robię „po bożemu” 🙂 czyli tak jak być powinno.
Chciałabym wyrobić większość zapasów Puchatka, bo zajmował on masę miejsca w szafie … Na końcu planuję na szydełku obrobić jeszcze sam brzeg narzuty. Ciekawa jestem, jaki będzie efekt końcowy …
Ściskam Was mocno i do usłyszenia niebawem …
Ps. Mała prywata na koniec – bóle głowy wciąż wracają. Za 2 tygodnie jadę do Krakowa do kliniki leczenia migren. Pierwsza wizyta jest tak kuriozalnie droga, że w tym miesiącu bankrut ze mnie totalny, ale najwyższy już czas poszukać pomocy u kogoś mądrego, bo sama nie jestem sobie w stanie z bólem poradzić, a coraz częściej uniemożliwia mi on normalne funkcjonowanie … Trzymajcie kciuki, żeby w końcu ktoś coś mi podpowiedział…
Pa!