Witajcie kochani!!! Stuknął dzisiaj 20-ty listopada, a więc jak co miesiąc o tej porze prezentuję postępy w moim wymarzonym domku. Przyznam Wam się, że jestem z siebie dumna, bo wyszyłam w ciągu ostatnich 30 dni dokładnie dwa razy więcej niż planowałam. Zamierzałam na koniec listopada skończyć cały lewy dolny róg, a kolejny miesiąc pracować nad schodkami i furtką. Los jednak chciał, że przedłużył mi się pobyt w Krakowie u chorego męża i miałam sporo czasu na haftowanie. Dla przypomnienia, tak wyglądał hafcik jeszcze miesiąc temu:
Więc jak widzicie, postępy są zauważalne. Haft jest dosyć pracochłonny – dużo kolorów, częste ich zmiany. Nie będę pokazywać Wam lewej strony, bo nie ma się czym chwalić – plątanina nici, tyle że bez supełków, bo nauczyłam się zaczynać i kończyć nitkę przeplatając ją pod krzyżykami. Kanwa biała 18ct, nici DMC.
Na jednym z blogów czytałam ostatnio o tym, jak robić ładne zdjęcia haftów. Dlatego dzisiaj dodałam małą orzechową aranżację – orzechy włoskie z mojego własnego prywatnego orzecha – taka ilość, że ledwo idzie przez rok zbiór przejeść.
Na koniec zbliżenie na kwiaty rosnące pod płotem 🙂 Acha, oczywiście, na samym początku popełniłam błąd. Jeszcze przed rozpoczęciem haftowania, kilkanaście minut wyznaczałam sobie środek kanwy i wzoru, tak, aby wszytko idealnie i ładnie było po środku i żebym nie martwiła się o brzegi, czy starczy materiału. Teraz już ewidentnie widzę, że haft będzie z prawej strony kanwy, zmieści się z dostatecznym marginesem, ale jak ja wyliczałam ten środek, to za cholibkę teraz nie wiem i nie rozumiem …
Ściskam Was mocno i do usłyszenia niebawem!
No i pięknie 🙂 U mnie mój najważniejszy haft leży odłogiem na razie ;( aż mi żal, ale nie mam nawet kiedy do niego przysiąść 🙁
Heh, skąd ja to znam … ciągły czaso-brak 🙂
Cóż za wspaniałe postępy! Domek nabiera wyrazu. Na pewno jest mega pracochłonny ze względu na ilość kolorów! Dlatego wielkie brawa! Ja na razie bez Weny i Natchnienia, także nic nie robię, tylko podziwiam innych 🙂 Co do wyliczeń – czasami się machniemy, a potem dostrzegamy błąd i myślimy: o ja głupia, jak ja to zrobiłam? Ale trudno, najważniejsze, że domek rośnie 🙂 Zdjęcia śliczne wyszły 🙂
Mam nadzieję, że mąż już wrócił do zdrowia i że to nic poważnego 🙂
Dzięki Ewuś! Co do natchnienia, to ja też tak mam, że czasem potrafię pół dnia spędzić nad haftem, a czasem jakoś mi nie idzie, szukam innych zajęć, sięgam po szydełko … Co do męża – już zapomniał o chorobie, jego nic nie bierze na długo. Dzięki kochana za przemiłe słowa!
Jak ja lubię takie domki- cudowny hafcik!