haft krzyżykowy

Krosno hafciarskie

Witajcie moi mili! Dzisiaj wpis dotyczący krosna hafciarskiego, którego szczęśliwą właścicielką zostałam kilka dni temu. Zamówiłam je przez internet i przyznam się, że przed zakupem trochę się wahałam. Koszt takiego krosna nie jest mały – ja zapłaciłam 123zł. Poza tym krosno jest spore, ma 95cm wysokości, waży 3,5kg, jest zrobione z drzewa bukowego – trzeba mieć miejsce, aby je ustawić, jakoś wkomponować w przestrzeń pokoju. Nie jest to proste.

Po przemyśleniach stwierdziłam jednak, że pomimo miłości wielkiej do haftów małych i słodkich, kiedyś przyjdzie kolej na coś większego i ambitniejszego – wtedy takie krosno będzie jak znalazł. Decyzja zapadła, przelew poszedł, po niecałych dwóch tygodniach krosno przybyło do mojego domu. Oto moje pierwsze spostrzeżenia:

Najpierw trzeba było je zmontować z elementów – sprawa łatwa, dołączona instrukcja, poszło raz dwa 🙂 Gorzej już jednak było z naciągnięciem kanwy. I tu przechodzę do głównej sprawy, której jeszcze przy krośnie nie opanowałam. Mam dwie rolki – na górze i na dole ramy krosna ( szczerze przyznam, że trochę brakuje naciągnięcia kanwy w poprzek). Każda rolka składa się z dwóch połówek miedzy które przekładam brzegi kanwy. Teraz teoretycznie wystarczy rolki odpowiednio przekręcić, kanwę naciągnąć i dokręcić śrubki… Piszę teoretycznie, bo napięcie kanwy bardzo szybko znika, podczas wyszywania materiał robi się coraz bardziej luźny. Trzeba pracę przerywać, odkręcać śrubki, naciągać rolki, przykręcać śrubki i dopiero można kontynuować wyszywanie. Przyznam, że trochę to męczące, ale wciąż liczę na to, że w końcu nauczę się robić to tak, aby kanwa się nie luzowała…

Druga rzecz, która mi bardzo przeszkadza – wysokość nóżek krosna nie jest regulowana. Ja nie należę do osób wysokich, poza tym wyszywam zazwyczaj siedząc na kanapie lub w fotelu. Przy krośnie muszę wybrać krzesło lub podłożyć sobie pod 4 litery dwie poduszki. Przy wyszywaniu nie mogę się oprzeć, cały czas pracuję nad ramą, więc kręgosłup po godzinie takiego haftowania zaczyna przypominać o swoim istnieniu. Muszę zrobić przerwę, przejść się, pokręcić i dopiero znowu mogę usiąść do krosna.

Niewątpliwą zaletą krosna hafciarskiego jest ładna widoczność haftu, szerokie rozpięcie no i to , że wystarczy przewijać kanwę na rolkach przechodząc do dalszych części haftu. To zaleta, bo ja zawsze mam wrażenie, że przy przepinaniu tamborka niszczę wyszyte krzyżyki…

Zaletą jest też to, że krosno stoi sobie w kącie pokoju i w każdej chwili można delektować się widokiem swojego rękodzieła – no ale to zaleta dla mnie, osoby która uwielbia wyszywać. Mój mąż natomiast już tym widokiem nie jest tak zachwycony, krosno mu wyraźnie przeszkadza – ale tak jak powiedziałam na początku, kupując krosno warto się zastanowić, gdzie je postawimy w pokoju, tak aby nikomu nie zawadzało.

Tak więc na razie nie zostałam bezgraniczną fanką krosna – chyba najlepiej wyszywa mi się na plastikowej ramie z zaciskami, a małe elementy na tamborku. Nie mniej, nie zrażam się jeszcze do krosna 🙂

Na zdjęciach widzicie rozpoczęty haft mojej mamy – ciekawe, czy ktoś ma pomysł, co to będzie 🙂

Ciekawa jestem tez ogromnie, czy zdarzyło Wam się haftować na krośnie i jakie Wy macie odczucia i doświadczenia…

24 25 26

One thought on “Krosno hafciarskie

  1. Z zainteresowaniem przeczytałam twoją opinię na temat krosna – co prawda daleko mi do takiej inwestycji, ale muszę zapamiętać o konieczności regulowania nózek – trochę mi brakuje do średniej krajowej we wzroście 🙂
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *